W tym szaleństwie słów nie ma reguły a próby szukania jakiejkolwiek logiki wewnątrz spektaklu zupełnie mijają się z celem - o spektaklu "Poczekalnia 0" w reż. Krystiana Lupy w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Anna Diduch z Nowej Siły Krytycznej.
Wiadomość o wspólnym projekcie teatralnym Krystiana Lupy i Doroty Masłowskiej była dla mnie obietnicą inteligentnego widowiska, w którym język stałby się autonomicznym bohaterem przedstawienia. "Poczekalnię" lansowano w mediach mówiąc, że ze zderzenia dwojga artystów z różnych pokoleń i reprezentujących odmienne stanowiska estetyczne powstanie nowa jakość. Abstrakcyjny, impresyjny, ale do granic intymny literacki język Masłowskiej, odpowiedzialnej za scenariusz, miał dopełniać dotychczasowe próby Lupy w chwytaniu codzienności, przenoszeniu jej na scenę jeden do jednego. Ostatecznie do współpracy nie doszło, bo pisarka po pierwszych próbach wycofała się z projektu, a reżyser zdecydował, że weźmie cały ciężar realizacji na siebie. W rezultacie dostaliśmy spektakl niespójny, wewnętrznie niepoukładany, jakby niedokończony. Teatralne non finito można w ostateczności potraktować jako zabieg artystyczny. Lupa pisze zresztą, że interesuje go