"Balkon" Geneta rozgrywa się w burdelu. "Nierządy" Agaty Dudy-Gracz - również. Tyle że burdele te różnią się zasadniczo, na niekorzyść tego drugiego
Różnica polega na tym, że u Geneta burdel jest "domem złudzeń", miejscem gry pozoru i rzeczywistości, metaforą świata. W spektaklu Dudy-Gracz jest po prostu poczciwym domem publicznym, do którego przychodzą klienci, aby w przebraniach biskupa, sędziego, generała zabawić się z dziewczynkami. Mimo że reżyserka stara się nadać spektaklowi głębszy, szerszy czy też wyższy wymiar, nijak się te usiłowania mają do rodzaju teatru, jaki rozgrywa się przez znaczną część przedstawienia. I pani Irma, właścicielka burdelu, i jej panienki, i goście wyglądają i zachowują się tak, jakby byli bohaterami rodzajowej sztuki, tyle że napisanej trochę bardziej skomplikowanym językiem niż ten gatunek wymaga. Ta rodzajowość zderzona jest z formalnymi pomysłami z zupełnie innej bajki. Kwadrat podłogi i ściana wyłożone są kilkoma warstwami materiału, zrywanymi przez aktorów po kolejnych scenach. Tło zmienia się - raz jest czerwone, raz czarne, to znów szare