Kurt Weill, który kojarzy się nam głównie z songami o Mackiem Majchrze czy Billbao, został wprowadzony na wielką scenę Opery Narodowej. Na świecie nikogo by to nie zdziwiło, w Polsce ciągle nie możemy uwierzyć, że to kompozytor naprawdę ważny w dziejach XX-wiecznej muzyki. Operze Narodowej należą się zatem słowa uznania. Po pierwsze, za oryginalność pomysłu. Teatry operowe z reguły z dorobku Weilla wybierają bowiem "Rozkwit i upadek miasta Mahagonny", tu zdecydowano się na mało u nas znane "Siedem grzechów głównych". Co więcej, u Stanisława Barańczaka zamówiono ich polskie tłumaczenie, ten zaś dostarczył tekst naprawdę znakomity. I wreszcie dobrze się stało, że rolę główną w tej ni to operze, ni to kantacie (kompozytor użył określenia "balet śpiewany") zaproponowano aktorce, choć wielkie śpiewaczki także chętnie sięgają po ten utwór. Krystyna Janda wpisuje się w nurt interpretacyjny, który początek bier
Tytuł oryginalny
Początek Ameryki
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 271