O tym, że Jacek Głomb jest zakochany w Zakaczawiu, wiedzą wszyscy. Tego, że gdy jego teatr stąd odejdzie, uboga dzielnica Legnicy umrze dla kultury, nie chce wiedzieć prawie nikt
Bocznica Roberta Urbańskiego w inscenizacji Jacka Głomba to kabaret polityczny. Byłby zabawny, jak spektakle Olgi Lipińskiej, gdyby nie obrazy z ulic przed byłym kinem Kolejarz, w którym oglądaliśmy premierę. Gdyby nie umorusane dzieci u drzwi taksówek przywożących widzów, proszące o grosz czy dwa. Gdyby nie nastolatki z flaszką piwa w dłoni na progach rozsypujących się kamienic. Gdyby nie ruina, w której ruszyliśmy w podróż po Polsce pechowców, naiwniaków i cwaniaczków. Ostrzeżenie W sobotę zobaczyliśmy zespół Głomba - czternastu aktorów - grających razem, a nie obok siebie. Widownia - wyspa kawiarnianych stolików z ciepłymi płomykami świec - także jest z dobrej bajki. Za wszystko inne trzeba płacić. Za filiżanki pachnącej kawy, za kieliszki napełnione dobrym alkoholem wystarczyło kilka złotych. Za wszystko inne - za kaski budowlane, które rozdają w drzwiach, by opadające płaty tynku nie spadły widzom na głowy, za zgnite podłogi i