Każdy inscenizator pracujący za granicą stara się trafić także w język pojęciowy odbiorców. Młodzież nie mogła zrozumieć, dlaczego w ogóle skojarzeni są tak różni ludzie. - Jerzy Stuhr opowiada Polsce Gazecie Krakowskiej o premierze reżyserowanych przez siebie "Emigrantów" Mrożka w Parmie.
Gratuluję premiery! Na plakacie, który Pan przywiózł z Włoch, z Parmy, po swojej premierze "Emigrantów" Mrożka, widnieją jakieś słupy i druty, a między nimi zawieszone są dwa hamaki. Zapewne oddaje to istotę tej inscenizacji, bo Pańscy bohaterowie mieszkają w jakimś post-magazynowym wnętrzu. Czy taki obraz dobrze trafił do tamtych odbiorców? Przecież nieraz drobne różnice w odczytaniu znaków mogą wpłynąć na odmienność rozumienia całości. Czy nie jest tak? - Oczywiście że tak bywa! Ale każdy inscenizator pracujący zagranicą stara się trafić także w język pojęciowy odbiorców. A nieraz są to zaskakujące różnice. Miałem np. przed samą premierą, pokaz dla studentów szkół artystycznych. Przyszli przygotowani, bardzo dobry był ich odbiór. W czasie dyskusji zadawali ciekawe pytania, np.: Dlaczego tak Wam zależy, i Mrożkowi, i Panu, żeby bohaterowie, to byli ludzie stojący na przeciwstawnych biegunach? My tego nie rozumiemy. Moja insc