"4.48 Psychosis" w Rozmaitościach unaocznia problem absolutnego rozziewu między ludźmi zdrowymi i pogrążonymi w depresji. Podobnie jak w życiu, tak i tu między bohaterką dążącą do samobójstwa a widzem wyrasta ściana zimnej bezsilności.
Magdalena Cielecka rozpaczliwie miota się po scenie; naga, zbryzgana krwią krzyczy w stronę widowni: "Dotknij mnie. Uwolnij mnie. Zobacz mnie". Publiczność wzorowo gra swoją rolę. Komuś spadł program, gdzieś brzęknął numerek z szatni, ktoś sobie zdrowo kichnął, innemu burczy w brzuchu. Namacalny chłód, żadnego współodczuwania. Zdrowy nigdy nie pojmie bezmiaru nieszczęścia odczuwanego przez człowieka znękanego własną psychiką. Nikt nie uratuje samobójcy przed nim samym. O tym krzyczy Sarah Kane w swoim ostatnim tekście, ukończonym na kilka tygodni przed śmiercią. Brak emocjonalnej więzi między widzem a przedstawieniem bierze się jednak przede wszystkim z faktu, że "4.48 Psychosis" to jeszcze jeden nieudolny tekst Sary Kane. Przejmujący jako pamiętnik człowieka chorego, osamotnionego w podróży ku śmierci, ale w żadnej mierze niewart scenicznej adaptacji. Grzegorz Jarzyna robi wszystko, aby mizerię tego tekstu zatuszować. Przedstawienie jest