"Shitz" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.
"Shitz" przygotowany przez Artura Tyszkiewicza w Teatrze Ateneum to sprawna reżyserska robota, wygładzająca jednak mocno levinowską drapieżność. Dla widza Ateneum przyzwyczajonego choćby do literackich wieczorów organizowanych tutaj przez Andrzeja Poniedzielskiego, zetknięcie z Hanochem Levinem i tak może być sporym szokiem. A ta komedia rodzinna nie ma nic wspólnego z sielankowym zdjęciem, które znajdują się w materiałach promocyjnych spektaklu. Celem życia rodziny Pephesa Shitza jest pochłanianie dóbr świata, zarówno w dosłownym, jak i przenośnym znaczeniu. Dla niego córka jest kawałkiem mięsa do sprzedania, opisywanym przez niego ze znajomością tematu bliższą rzeźnikowi niż ojcu. Szeprahci jednak w niczym mu nie ustępuje - ze swoim gargantuicznym apetytem mogłaby pożreć wszystko. Dla wyczekanego przez nią męża Czerhesa liczą się tylko pieniądze, w pogoni za nimi nie zawaha się nawet przed próbą zamordowania teścia. Artur