Pojechałem na urlop i wróciłem do Warszawy spragniony nowych wrażeń teatralnych. I co zastałem? W miesiącu przed moim wyjazdem podrywał i uwodził warszawskich widzów "Miesiąc na wsi" Turgieniewa w Teatrze Małym w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. A gdy powróciłem, sytuacja nie była zmieniona: nadal najwięcej mówiono o "Miesiącu na wsi". Skąd ten sukces? Jarosław Iwaszkiewicz napisał niedawno, że tęskni za kurtyną w teatrze. Ja może za kurtyną nie tęsknię, ale uparty, hałaśliwy taniec wokół awangard i pseudoawangard i we mnie wzbudza odruchy niechęci. Gdy miejsce teatru znaczącego słowa i starannego aktorstwa coraz częściej zajmuje teatr reżyserskich dowolności i aktorskiego niedbalstwa; gdy patronat Grotowskiego zmienia się w tyranizujący kanon, a w awangardowy gorset wciska się kogo tylko można a nie należy, od Eurypidesa i Dantego poczynając; gdy nawet teatr Fredry czy Zapolskiej przerabia się w teatr Witkacego skojarzony z Gombrowiczem -
Tytuł oryginalny
Po urlopie czyli radośź odmiany
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 32