Minął sezon. Był nie tyle dobry, aby go nazwać przełomowym, nie na tyle zły, by do przełomu wzdychać. Krytykom sprawił tę przyjemność, iż ukochany ich dylemat "teren czy Warszawa" pozostawił nadal otwarty. Spektakli wybitnych naliczyć można sporo w obu strefach.
TOPOGRAFIA W Warszawie był "Norwid", "Hamlet", "Beniowski" (Teatr Narodowy), "Faust", "Chłopcy"(Teatr Polski), "Peer Gynt" (Ateneum), w terenie m. in. "Termopile polskie" (Teatr Wybrzeże), "Biesy", "Zegnaj, Judaszu" (Teatr Stary w Krakowie), "Hamlet" (Teatr Polski w Szczecinie), "Thermidor" (Teatr Polski we Wrocławiu). Do tytułu najciekawszej sceny sezonu pretendują również kandydaci z obu grup. Roman Szydłowski przyznał już co prawda prymat krakowskiemu Teatrowi Staremu, a nominacja ma istotnie poważne uwierzytelnienie w serii fascynujących inscenizacji Swinarskiego, Wajdy i Jarockiego. Jest - atoli na tym krakowskim jarmarku oszołomień wyraźny cudzysłów eklektyzmu, zarówno jeśli idzie o dobór tytułów, jak też o różnorodność formuł interpretacyjnych. Stąd też wahałbym się, czy prymatu nie przyznać jednak Teatrowi Narodowemu, gdzie Hanuszkiewicz obok artystycznego mistrzostwa zademonstrował przykładową wręcz konsekwencję w tworzeniu stylu teatru.