Odnowiony teatr, odnowiony zespół, niezłe przedstawienia, dobre perspektywy - mijający sezon w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie podsumowuje Beata Stelmach-Kutrzuba w Temi.
Kończący się sezon teatralny był dla Tarnowskiego Teatru pod wieloma względami szczególny. Po tragicznym odejściu dyrektora Edwarda Żentary w ubiegłym roku i powstałymi w związku z tym zawirowaniami organizacyjnymi i personalnymi, trzeba było odbudować w placówce nie tylko kierownictwo, zespół aktorski, repertuar, ale także panującą w niej atmosferę. Wydaje się, że zadania te udało się w dużym stopniu zrealizować, a nowi ludzie, którzy związali się z teatrem w Tarnowie, wnieśli trochę świeżości do budynku przy ul. Mickiewicza. Zaczęło się jednak od wpadki. Pierwszej premiery sezonu 2011/2012 nie można było uznać za udaną, choć dowcipny tekst monodramu Tomasza Jachimka obiecywał dobrą zabawę. Niestety, na twórcach spektaklu "Kolega Mela Gibsona" zemściło się przysłowie: co nagle, to po diable. Pokazano publiczności przedstawienie niegotowe, wymagające jeszcze prób i dopracowania. Dziś wygląda ono, podobno, inaczej - aktor opanował