"Fedra" w reż. Michała Zadary w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Na początku był wór i aktor Błażej Peszek kopiący wór. Tak się zaczyna wyreżyserowana przez Michała Zadarę "Fedra" Jeana Racine'a. W ciszy dużej sceny Narodowego Starego Teatru bokserski wór, niczym monstrualna kaszanka, dynda na linie, a Peszek jako Hipolit, w godnym Chucka Norrisa stylu, nogą albo piąchą w "ryj" worowi daje. Tak, w "ryj" i w "nery" łomot spuszcza - a wór nic? Ciekawe... Czego symbolem jest zwarcie Peszka z worem ciemnym? Jak szyfr mordobicia rozkodować? Czy w metaforze Peszkowo-worowej, w tym znaku teatralnym Zadary idzie o odwieczne zwarcie bezradnego człowieka z obojętnym losem (dzień w dzień kopał dziad worek, a worek ni dudu nawet we wtorek)? A może wór to Bóg, zaś Peszek to Hiob cierpiący i w cierpieniu swym niezawinionym bezradnie miotający kończynami?... Nie będę ciągnął pytań głębinnych. Nie, gdyż Peszek kopiący wór to jedno z tych odkryć młodego polskiego teatru, które możesz okrasić tysiącem interpretacji