Niedawno w Teatrze Polskim we Wrocławiu odbyła się premiera dramatu Arnolda Weskera pt. "Kuchnia". Premierę poprzedziło sporo reklamy i sensacyjnych wiadomości o pracy naszych aktorów w kuchni restauracji "Monopol", gdzie przebiegały próby przedstawienia. Mimo to na sam spektakl szłam bez specjalnego zainteresowania, niewiele się spodziewając. Bo cóż ciekawego można powiedzieć o zwyczajnej restauracyjnej kuchni? Scena bez kurtyny. Zapełniają ją kuchenki gazowe, stoły, pień do rąbania mięsa, garnki, tace, talerze. A więc realizm sprzętów, scenerii. Po chwili gong i scena wypełnia się ludźmi. Wszyscy schodzą się do pracy: źli, weseli, niewyspani, zdenerwowani. Każdy przechodzi w pośpiechu niedbale rzucając "dzień dobry" współpracownikom, ubiera się szybko w roboczy biały fartuch i zaczyna się zwykła codzienna, żmudna praca. Kuchnia w dramacie Weskera nie jest żadnym symbolem, metaforą ani przenośnią, jest tylko kuc
Tytuł oryginalny
Po prostu kuchnia...
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura