"Miłość na Krymie" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Waldemar Sulisz w Dzienniku Wschodnim Lubelskim.
Na sobotnim spektaklu Mrożek aż zacierał ręce z uciechy. Publiczność biła aktorom brawa na stojąco. Krzysztof Babicki zrobił klarowne, czyste i piękne przedstawienie. Nie dość, że dogodził autorowi, to jeszcze pokazał, że z lubelskimi aktorami można robić wielki teatr. Na miarę Krakowa czy Warszawy. "Miłość na Krymie" pokazuje, jak wyzwolenie z komunizmu zabiło starą Rosję Czechowa i nową Lenina. Mieszkańcy opanowanej przez mafię Rosji współczesnej bezskutecznie czekają na statek, który zabierze ich do lepszego świata. W finale robi się gorzko i boleśnie. W błękitnym morzu odbija się Polska. Oraz cymbalstwo polityków rządzących krajem. Z ogólnej destrukcji obronną ręką wychodzi natura. I ludzie, którzy kochają. Na klasę przedstawienia składa się kilka elementów. Piekielnie inteligentny, pełen mądrości tekst Mrożka i jego poczucie humoru. Porywająca interpretacja Babickiego. Fantastyczna rola Henryka Sobiecharta. Doskonała muzyk