EN

16.04.1980 Wersja do druku

Po premierze "Tryptyku". Mówią: Max Frisch i Erwin Axer

Maxa Frischa udało nam się zastać późnym wieczorem w pokoju hotelowym. Pisarz był bardzo zmęczony wieczornymi przeżyciami, niemniej zgodził się udzielić odpowiedzi na parę pytań. - Czy jest Pan zadowolony z warszawskiej premiry Pańskiego dramatu? - Tak, jestem bardzo zadowolony, powiem wręcz - szczęśliwy. I to z paru powodów. Przede wszystkim ze współpracy z polskimi ludźmi teatru - twórcami i aktorami: wszystkimi, dlatego nie wymienię żadnych nazwisk. Praca z reżyserem podczas prób, miała dla mnie bardzo duże znaczenie, także jako nowe doświadczenie. Z drugiej strony byłem bardzo przyjemnie zaskoczony przyjęciem mojego dramatu przez polską publiczność. A przecież jest to utwór, jak myślę, nie najłatwiejszy w odbiorze. Nie jest on realistyczny: mówi się w nim o wielu sprawach z pogranicza metafizyki, jak choćby o problemie relacji między światem ludzi żywych i światem zmarłych, ich obcowaniu i wzajemnym wpływie, o tym, że nie każd

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Powszechne, nr 86

Autor:

E. Rosłanowski

Data:

16.04.1980

Realizacje repertuarowe