W tym spektaklu tkwi błąd. Błąd pierworodny, rozprzestrzeniający się i pożerający to, co mogłoby być przejmujące. Piotr Cieplak wyciągnął zbyt daleko idące konsekwencje z kwestii skierowanej do Króla: "umrzesz pod koniec spektaklu". U niego pod koniec spektaklu umiera nie tylko Król, ale i aktor, i jego role, i ich legenda, i legenda Starego Teatru, Widzowie może nie mają umrzeć, ale zadumać się nad kruchością życia i sztuki, odchodzeniem tytanów sceny i wielkich przedstawień. Tymczasem teatr żyje innym trybem niż człowiek (również aktor). "Wyzwolenie" w mojej pamięci jest młode, świeże i żywe i podejrzewam, że w pamięci Jerzego Treli i Anny Polony również. Dlatego fałszywa i obliczona jedynie na wymuszanie łatwych wzruszeń wydała mi się ostatnia sekwencja spektaklu. Anna Polony pochylająca się nad pudłem z kostiumem z "Wyzwolenia" i odczytująca fragment monologu Muzy z egzemplarza z popisowym zdumieniem i dystansem (Ach, kiedyś to gra
Tytuł oryginalny
Po premierze
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Gazeta Teatralna nr 89