Spektakl Marka Fiedora spotkał się ze schizofrenicznym przyjęciem. W recenzjach popremierowych, choć zgodnie pozytywnych, pojawiły się dwie przeciwstawne koncepcje. Problem w tym, że rozdźwięk dotyczył zasadniczej sprawy - stosunku reżysera do postawy głównego bohatera. W rezultacie z jednej strony mieliśmy spektakl o ideowej amnezji, która dotknęła zajęte konsumpcją współczesne elity, z drugiej zaś - miażdżącą wypowiedź na temat najświeższej rzeczywistości, w której pęd do rozgrzebywania przeszłości nabrał takiego nasilenia, że uniemożliwił normalne funkcjonowanie społeczeństwa. Główny bohater był bądź to konformistycznym bezideowcem, bądź też człowiekiem broniącym się przed ideowym fanatyzmem. Czy jednak obie te interpretacje muszą się wykluczać? Fiedor umieścił całą akcję w nowoczesnej kuchni, pełnej sprzętów kojarzących się ze skandynawską firmą, uchodzącą w Polsce za symbol przemian ustrojowych i płynącego z ni
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Gazeta Teatralna nr 78