Popowstaniowi tułacze przysiedli na tobołach. Otoczeni mrokiem, sami czarni w ogólnej tonacji żałobnych sukien polskich patriotek, sutannie kapłana niosącego krzyż. Gdy pada pierwsze słynne - zdanie "Irydiona", wiadomo wszystko. "Już się ma pod koniec starożytnemu światu" - żałobnica nie stwierdza, lecz zawodzi. To czarna narodowa msza odprawiana kędyś na etapie. Świat ma się "pod koniec", wali się - już właściwie runął. Przywołajmy mechanizm procesu, uświadommy sobie jego zasady, prawa - uczyńmy to w tę popowstańczą noc, na etapie, w swoistej psychodramie. "Synu, zemsty, opowiem twe dzieje" załkała wygnanka - i oto przywołany, pojawia się Irydion. Na tej samej gdańskiej scenie przed siedmioma laty Maciej Prus podobnie ruszał do "Dziadów". Też na etapie, w jakiejś nocnej kaplicy syberyjskiego szlaku, w porządku psychodramy gromada przywoływała biografię pokolenia, by pojąć mechanizm i zasadę. Dziś klamrą nocy tułaczej - realizowanej pr
Tytuł oryginalny
Po omacku
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 12