"Czarna maska" Krzysztofa Pendereckiego w reż. Marka Weissa w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Piszą Maja Korbut i Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Bażanty, kiście winogron, kielichy i patery - stół, stojący w centrum sceny w inscenizacji "Czarnej maski" Krzysztofa Pendereckiego w Operze Bałtyckiej, udekorowany jest niczym niderlandzkie martwe natury. To malarskie piękno bardzo prędko okaże się jednak iluzją. Wino z weneckich rżniętych kryształów będzie się tu żłopać, po winogrona sięgać grubymi paluchami, obściskując drugą ręką atrakcyjną dziewczynę. Mieszczański salon burmistrza Schullera okaże się skrzyżowaniem szynku i zamtuza. Premierą "Czarnej maski" Marek Weiss pożegnał się z Operą Bałtycką. W programie spektaklu sugeruje nawet, że żegna się w ogóle ze sztuką operową. Na pewno Marek Weiss pożegnał się tą inscenizacją ze swoją wiarą w sztukę jako przestrzeń ocalającą piękno i dobro. Ale pożegnał się sztuką niewolną od ułomności. Teatr nieogromny Podstawową ułomnością jest przestrzeń. Aby gdzieś ulokować rozbudowany skład orkiestry, Marek Weiss posłu