Po IX Miedzynarodowym Festiwalu Teatralnym Boska Komedia w Krakowie pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Najważniejszy polski festiwal teatralny się zmienia. W programie zabrakło nazwisk często wymienianych jako najgłośniejsze. Nie było Krystiana Lupy, Moniki Strzępki, Grzegorza Jarzyny czy Michała Zadary. I może to brak tych wielkich nieobecnych pozwolił skupić się na tym, co pozostawało trochę w cieniu albo co dopiero się kształtuje i zdobywa uznanie. Zmiana pokoleniowa w polskiej reżyserii teatralnej staje się faktem, podobnie jak jej feminizacja. Można narzekać (i robię to), że kryteria podziału Boskiej Komedii na konkurs Inferno ("dorosły") i Paradiso ("młody", oba rozstrzygane przez zewnętrznych, zagranicznych jurorów) są arbitralne i niejasne. Jednak cały festiwal, z głównym konkursem włącznie, uległ odświeżeniu. To za sprawą m.in. Anny Smolar, która przyjechała ze świetnym "Dybukiem", gdzie aktorzy wcielają się w gimnazjalistów odgrywających w szkolnym teatrze klasykę żydowskiego dramatu. Z utrzymanym w komiksowej, cyberpunkowej styl