"Qudsja Zaher" w reż. Eimuntasa Nekrošiusa i "Lady Sarashina" w reż. Ushio Amagatsu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Monika Pasiecznik w Odrze.
Tu, na tym terytorium, dostrzegam pewne oznaki tego, co sam uważam za "post-modernistyczne", to znaczy przede wszystkim "po-modernistyrznę", czyli coś, co przyszło po modernizmie z jego zasadniczym pragnieniem nowoczesności, nowości jako odpowiednika czasu, pragnieniem, które zresztą brutalnie zostało przerwane z zewnątrz przez krew, popiół i wojny światowe, a także przez dyktatury, obozy koncentracyjne oraz czystki etniczne na ogromną skalę - takim sposobem w tej części świata został zatrzymany i wycięty w pień wszelki modernizm: klasyczny wiedeński, praski, krakowski, lwowski, drohobycki, nastała z kolei po-moder-nistyczna pustka, wielkie wyczerpanie z nieskończenie otwartym potencjałem, ogromna, wiele obiecująca pustka. Jurij Andruchowycz, "Ostatnie terytorium" Kwiecień przyniósł w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej dwa ciekawe wydarzenia. Najpierw (scena kameralna) odbyła się polska premiera opery "Lady Sarashina" /na zdjęciu/ Petera Eótvósa, dwa