EN

26.01.1995 Wersja do druku

Po kawaleryjsku

Nie wiem, czy prof. Bogdan Zakrzewski, ten od "Fredry z paradyzu", byłby zadowolony z takiego kształtu przedstawienia, jaki na scenie katowickiej zaproponował Maciej Wojty­szko. Fredrę reżyser porządnie podskubał, wypatroszył i nadział własnym, śpiewającym farszem. Aż 20 piosenek wpompował do tekstu, najczęściej dublując przerwaną w danym momencie akcję lub ją zastępując. Nie za­wsze szczęśliwie, jak w słynnym galopie Anieli i Rotmistrza, któ­ry bez ozdoby wokalno-muzycz­nej jest cudownym majsterszty­kiem i zawsze rozbawia publicz­ność. Ale reżyser mówi, że skoro umuzyczniono Szekspira czy Shawa, można to samo wypró­bować na Fredrze. Zwłaszcza, że tekst "Dam i huzarów" jest bar­dzo melodyjny i aż prosi się o udowodnienie tego. Postąpił uczciwie i wydłużył tytuł, który teraz brzmi: "Nie uchodzi, nie uchodzi czyli "Da­my i huzary". Trzeba przyznać, że przy całej operacji nie naruszył ducha Fre­dry, nie zamerykanizował go, pr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Po kawaleryjsku

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Śląska nr 22

Autor:

Irena T. Sławińska

Data:

26.01.1995