"Pożar Reichstagu" Tadeusza Gieruta i Romana Ściślaka w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Joanna Krężelewska w Głosie Koszalińskim.
Po trzech rewelacyjnych produkcjach Bałtyckiego Teatru Dramatycznego: komedii "Mayday", bajce "Wirus Świrus... i cała reszta" i spektaklu muzycznym "Czekamy na sygnał", prezent z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru był, mówiąc krótko i bardzo subtelnie, nietrafiony. Ze spektaklem "Pożar Reichstagu" jest trochę jak z wystawioną we wrześniu ubiegłego roku "Balladyną". Szumne zapowiedzi nie mają za wiele wspólnego z tym, co zaserwowane zostało widzowi. To trochę, jak ze smakowitymi zdjęciami burgerów, które rozbudzają apetyt i potęgują uczucie rozczarowania, gdy po rozwinięciu papieru widać sprasowaną bułę ze spoconą sałatą i szarym kotletem. "Pożar Reichstagu" Katarzyny Szyngiery składa się z dwóch części. Jedna to adaptacja dramatu Tadeusza Gieruta i Romana Ściślaka z lat 30. ubiegłego wieku, druga to teatralna rekonstrukcja debaty o nacjonalizmie. Zderzenie intrygujące i obiecujące. W pierwszej części widzimy możliwy scenariusz zdarzeń