"Porwanie Baltazara Gąbki" w reż. Krystyny Krupskiej-Wysockiej w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.
Przez dwie godziny, bo tyle trwa przedstawienie, poszukiwałem odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego powstała ta premiera?" Odpowiedzi nie znalazłem. Oczywiście "Porwanie Baltazara Gąbki" można usprawiedliwiać chęcią wykonania planu repertuarowego, zarobienia pieniędzy "na dzieciach", itp. Jednak początkowe pytanie dotyczyło uzasadnień artystycznych, czyli tego, co twórcy mieli na myśli i chcieli nam powiedzieć przygotowując premierę. Inscenizacja dokonana przez Krystynę Krupską-Wysocką (scenariusz i reżyseria) nie szokuje ani pomysłowością, ani przepychem wizualnym, odznacza się dość bylejakimi dialogami i scenariuszem, w którym role aktorów ograniczają się w zasadzie do noszenia kostiumów i wypowiadania mało istotnych kwestii popychających do przodu akcję. Wspomniana akcja polega na tym, że bohaterowie - Smok, Lekarz i Kucharz - objeżdżają wózkiem akumulatorowym umieszczony w środku sceny ekran i Szpieg z Krainy Deszczowców spotykają kolejną