Truizmem jest stwierdzenie, że sztuki Czechowa traktują o samotności. Niemal wszyscy bez wyjątku bohaterowie jego sztuk cierpią na brak zrozumienia, brak zakorzenienia w otaczającej ich rzeczywistości. Równocześnie przy całym swoim osamotnieniu są śmieszni. Nie zasługują na pogardę, ale pozostają śmieszni - być może tutaj właśnie zawiera się cały tragizm Czechowa. Jednak sposób w jaki Maciej Prus przedstawił to osamotnienie i tę śmieszność w swojej trzeciej, najnowszej realizacji "Wiśniowego sadu" sprawia, że nie jest to inscenizacja ani tragiczna, ani poruszająca. Jest po prostu nudna. Teatralne kino nieme Pierwszy problem w odbiorze spektaklu wynika ze scenografii, która, owszem, wielkiej jest urody jednak nie najlepszą akustykę Sceny im. Bogusławskiego rujnuje w sposób więcej niż skuteczny. Po prostu nic nie słychać. Scenograf Borys Kudlicka pomniejszył pudło sceny zabudowując ją od góry. W efekcie zamknął aktorów w czymś na kszta�
Tytuł oryginalny
Po cichu
Źródło:
Materiał nadesłany
Dzień Dobry nr 3