Chcieliśmy Gombrowicza, no to go mamy! Chociaż teraz się okazuje, że może nie chcieliśmy tak bardzo, jak się nam wydawało. Kiedy Wydawnictwo Literackie zapowiedziało wydanie "Dzieł", oburzaliśmy się, że tylko nieliczni będą mogli je kupić. A dzisiaj "Ferdydurke", wydrukowana jako pierwszy tom w serii o masowym nakładzie, ozdabia od tygodni witryny księgarń i społecznego zapotrzebowania jakoś nie widać. Czyżby i w tej postaci objawiła się tak często przez Gombrowicza wyszydzana polska przywara - niespójności chcenia i działania? Gombrowicz nadal pozostaje autorem elitarnym, nie czarujmy się, mimo książkowych wydań, mimo coraz liczniejszych inscenizacji. I może to dobrze, że pozostaje, bo przecież mógłby go spotkać los taki, jak na przykład Słowackiego w słynnym monologu profesora Bladaczki. Nie pamiętamy? Otwórzmy więc "Ferdydurke". "- Hm... hm... A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? Dlaczego płaczemy
Tytuł oryginalny
Płynie ciągle statek ten
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Opolska nr 275