Mówią złośliwi: porwał się z motyką... A nieprawda, bo narzędzie miał sprawne i ostre, a teatr to nie słońce, co najwyżej księżyc, świeci światłem odbitym i ludzie nań od wieków docierali (z Polaków - pierwszy Twardowski). Jednakże to prawda, że dotrzeć doń niełatwo... a że "Sen nocy letniej" należy do najczęściej grywanych arcydzieł Szekspira, że obrósł w wyjątkowe tradycje inscenizacyjne i w wielkie kreacje aktorskie - tym trudniej. Także w Polsce ma świetną przeszłość. Wystarczy przypomnieć arcytwór reżyserii Konrada Swinarskiego. Gdy ambitny i znany reżyser sięga po taki utwór, to znaczy, że ma jakiś nowy pomysł, jakiś nowy obraz sceniczny przed oczyma. Nieraz pisałem przeciw reżyserskim "pomysłom", wydziwaczonym, narzucanym na siłę i jakże często nakierowanym przeciw autorowi i jego zamysłom. To, broń Boże, nie znaczy, bym pochwalał martwiejącą tradycję. Klasyk zagrany tylko tradycyjnie, bez polotu, bez rozliczenia g
Tytuł oryginalny
Płyń, barko moja...
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 13