"Klub polski" w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Marek Troszyński w Teatrze.
Fale brązowników i antybrązowników już dawno się przewaliły. Z dystansu widać, że przekaz płynący z głębi Wielkiego Stulecia Polaków do dzisiaj zachowuje swoją ważność i moc. A przy tym nikogo już nie dziwi, że nasi Wielcy byli także ludźmi - eksponowanie ich małości może satysfakcjonować już tylko maluczkich. W spektaklu Teatru Dramatycznego "Klub Polski" Wielka Emigracja posłużyła jako model, wręcz archetyp migracji. Mimo swojej wyjątkowości - w większości przecież gromadziła mężczyzn, a w swoim gronie miała nadreprezentację jednostek wybitnych. Do dziś mają one swój udział w naszych rozmowach o aktualnych problemach Polaków, sporach o tożsamość, wolność. W warszawskim przedstawieniu tragiczna walka o zachowanie godności, sens życia jednostki i narodu ginie wśród pijackich śpiewów i wariackiej bieganiny. Fragmenty listów i dzienników składają się tu na żałosny obraz pijaków, rozpustników, hazardzistów, a nawet m