Wielkie to wydarzenie: polska prapremiera "Pluskwy". Nic dziwnego, że wielu gości z całego kraju jeździ teraz do Kielc, by obejrzeć inscenizację ambitnego teatru tego miasta. Jeszcze raz muszą się rumienić warszawskie kierownictwa, po raz drugi dały się ubiec w prapremierze Majakowskiego tzw. "prowincji". Otóż właśnie to: prowincja, czy nie? Kiedy obejrzeliśmy przedstawienie "Łaźni" w Łodzi nie było żadnych wątpliwości: to był spektakl jak najbardziej stołeczny, co zresztą sprawdziło się w czasie występów gościnnych Teatru Nowego w Warszawie. A jak jest w Kielcach? Nie ma co ukrywać: jest znacznie gorzej. Nikt nie zamierza odmawiać wielkich ambicji repertuarowych miłemu zespołowi kieleckiemu i jego tak wartościowemu kierownictwu artystycznemu, małżonkom Byrskim, lecz trzeba zastanowić się nad tym, czy same szlachetne zamiary wystarczą. Mamy bowiem w wypadku "Pluskwy" do czynienia z typowym przykładem mierzenia sił na zamiary. Bardzo to pię
Źródło:
Materiał nadesłany
"Trybuna Ludu" nr 60