Śmiech staje się formą nie tylko czystej rozrywki, ale sposobem na obłaskawienie przedstawionej na scenie sytuacji, diagnozą społeczeństwa, które o pewnych sprawach mówić nie potrafi, a gdy już to robi, czyni to mocno nieporadnie - o "Plotce" w reż. Norberta Rakowskiego w Teatrze Powszechnym w Łodzi pisze Marta Olejniczak z Nowej Siły Krytycznej.
Zapraszamy do wspólnego zdjęcia. Bardzo proszę, śmiało, śmiało Zapraszają aktorzy Teatru Powszechnego w Łodzi. Publiczność daje się wciągnąć w mechanizm teatralnej iluzji. Z początku powoli, nieśmiało i ociężale podnosi się z krzeseł, by w ostatniej scenie, stanowiącej ramę kompozycyjną spektaklu, ze swobodą i brakiem skrępowania poderwać się z miejsc do pamiątkowego zdjęcia. Tak niewinnie wyglądająca scena, staje się jedynie pretekstem do rozwinięcia dalszej akcji, czy też sposobem na prezentację zgrabnie skomponowanej przez Francisa Webera, ekspozycji. Pan w czerwonym krawacie nie mieści się w kadrze, ale nikt nie znajdzie dla niego odpowiedniego miejsca, bo w przyszłym tygodniu i tak dostanie wymówienie z pracy. Jest niepotrzebny w firmie produkującej prezerwatywy. Jest niepotrzebny na fotografii. Pignon (Grzegorz Pawlak), to nieporadny księgowy, którego zostawiła żona (Karolina Łukaszewicz). Biedak wciąż ją kocha, ale ta wraz z syn