Wczoraj w płockim Teatrze Dramatycznym ruszyły próby do "Mazepy" Juliusza Słowackiego w reżyserii Krzysztofa Prusa. Premiera - niestety dopiero we wrześniu.
Niestety - bo Prus to dobra marka. Gwarancja spektaklu oryginalnego, frapującego. Urodzony w Katowicach reżyser, w Płocku zrobił już dwa spektakle - w 2000 r. było to "Gdyby" Bogusława Schaeffera, trzy lata później "Ślub" Gombrowicza. Oba były świetne. W tym przypadku nie może być inaczej. O przyjeździe Krzysztofa Prusa do Płocka mówiło się już od dobrych kilku miesięcy i zawsze w kontekście Słowackiego. Wprawdzie początkowo reżyser miał brać na warsztat "Lilię Wenedę", ostatecznie stanęło jednak na "Mazepie". Może to i dobrze, że darowano nam historiozoficzne dzieło w pięciu aktach. Zamiast tego obejrzymy dramat Słowackiego porównywany do sztuk Szekspira (choć niezbyt pewny swego Słowacki w ataku szału spalił pierwszą wersję dramatu, kiedy przeczytał "Pana Tadeusza"), osadzony w realiach historycznych, ale uniwersalny. W wielkim skrócie chodzi o to: w Amelii, młodej i pięknej żonie butnego Wojewody, kocha się Zygmunt, jej pasierb. A