W sobotę premiera "Wroga ludu". Koniecznie wybierzcie się do teatru. Powodów jest kilka. Po pierwsze - to Ibsen, a sztukę Ibsena zawsze warto obejrzeć. Po drugie - "Wróg ludu" od momentu opublikowania zyskał sławę i wcale się nie zestarzał. Po trzecie - to sztuka polityczna. "Przyjdźcie, przejrzyjcie się, nadstawiamy zwierciadło" - zachęca teatr. I dodaje: "Zobacz, jak łatwo zostaje się wrogiem ludu".
"Wróg ludu" Ibsena powstał pod koniec XIX wieku, ale dotyka problematyki na wskroś współczesnej. Rzecz dzieje się w małej uzdrowiskowej miejscowości. Lekarz, brat burmistrza, odkrywa, że "lecznicze" wody regularnie zatruwane są przez ścieki z garbarni. Chcę odkryć prawdę, zdemaskować, ratować kuracjuszy przed szkodliwym wpływem. Problem polega na tym, że po pierwsze - pozbawi to źródła utrzymania miejscowych hotelarzy, sklepikarzy, ogólnie całe miasteczko. Po drugie - owo zatruwanie wzięło się z błędów władz, ujawnienie wszystkiego zachwieje więc małomiasteczkową równowagą i zaszkodzi burmistrzowi-bratu. Sztuka mówi o polityce drenującej wszystkie sfery naszego życia, konflikcie stare-nowe, ideał-realia. W sobotę nie będziemy mieli więc wyjścia - w teatrze dowiemy się czegoś o naszej rzeczywistości. Płockiego "Wroga ludu", pierwszą premierę tego sezonu, wyreżyseruje Andrzej Walden, twórca z 42-letnim doświadczeniem, który na p�