Nie wiecie pewnie Państwo, kto to jest płciownik? Chętnie bym ciekawych wysłał na krótki kurs językowy pt. "Docieki nad życiem płciowym" do Wrocławskiego Teatru Lalek, ale boję się, że potem wszyscy ode mnie będą żądać zwrotu pieniędzy za bilety i kolacji w Monopolu. Nie stać mnie na takie fanaberie - pisze Krzysztof Kucharski w felietonie dla Polski Gazety Wrocławskiej.
Teatrowi utrzymywanemu z mojego emeryckiego portfela przytrafiła się chałtura. Takie chałtury stadami i od wieków krążą po ojczyźnie Gombrowicza i Mrożka, którzy, jak wiadomo, wybrali emigrację, żeby na to nie patrzeć. Tylko że do tych chałtur krążowników podatnik nic nie dokłada. One się świetnie utrzymują same. A tu w ramach misji do chałtury dołożyliśmy sporo grosza wszyscy. Panowie Paweł Aigner i Maciej Wojtyszko napisali "utwór", który na potrzeby teatru musiał jeszcze "poprawiać" dramaturg Robert Jarosz. Nikt za darmo. Gdyby każdemu pod lupą przyjrzeć się z osobna, to same kryształy sztuki. Razem cyniczni naciągacze. Aigner wyreżyserował naprawdę parę zgrabnych przedstawień, pamiętam go jeszcze z teatru Zusno 3/4 Krzysztofa Raua jako aktora. Wojtyszko to autor "Bromby i innych", za co ma już pomnik w panteonie słowotwórców, ale też reżyser legendarnego "Kandyda, czyli optymizmu" ze Stasiem Melskim w roli tytułowej. Jarosz