Tacy reżyserzy jak Erwin Axer wydają się predestynowani do sztuk Witkacego. Wiadomo, że sztuki te źle znoszą wszelkie udziwnienia inscenizacyjne - poza tymi, które znajdują się w samym tekście i didaskaliach autorskich - choć w dużej większości udziwniająco się je wystawia. Wiadomo, że ważniejsza, czy też co najmniej równie ważna jak cały ten efektowny cyrk nadrealistyczny, jest w nich treść intelektualna. Axer właśnie słynie ze swego szacunku dla tekstu literackiego, z dogrzebywania się do ukrytych w nim wartości i celnego pokazywania ich na scenie. Tak jest też w przedstawieniu "Matki". Być może "Matka" nie należy do najlepszych sztuk Witkacego. Ale czy w ogóle dużo ich jest - tych najlepszych? Odpowiedzmy tak z ręka na sercu i bez snobizmu. "Matka" po prostu jest jedną ze sztuk Witkacego, dzieli z nimi swe siły i słabości. Genialne pomysły teatralne we fragmentach, genialne przeczucie dziejowa wysnute z przenikliwej obserwacji współczesno�
Tytuł oryginalny
"Play Strindberg" Witkacego
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 152