"Płatonow", pisany w latach 1878-1881, był pierwszym dramatem Czechowa. Zapomniany - bo po odrzuceniu tekstu przez moskiewski Teatr Mały, dwudziestoletni Czechow schował go gdzieś głęboko - i odnaleziony przypadkowo dopiero w 1923 roku, sprawia niezwykłą trudność przy wystawianiu. Zbyt obszerny bowiem tekst zmusza do znacznych skrótów, usunięcia niektórych dialogów czy sytuacji. Można nawet powiedzieć, że każdy nowy sceniczny "Płatonow" jest zawsze jakąś mniej lub bardziej wnikliwą interpretacją, nowym odczytaniem wobec dramaturgicznego pierwowzoru i poprzednich inscenizacji.
Tematem spektaklu Grzegorza Wiśniewskiego zdaje się być historia miłosnego pięciokąta - jednego mężczyzny i czterech kobiet. Płatonow (Piotr Grabowski), jego żona Sasza (Marta Waldera), Anna Wojnicew (Dorota Pomykała), Sonia (Dominika Bednarczyk) oraz Maria Grekow (Dorota Godzic) wzajemnie zaplątani, nie potrafiący uwolnić się z własnych uczuć, uniesień i pragnień. Bezwolne i niesłychanie samotne kobiety oraz bierny, poddający się sytuacjom mężczyzna w środku - taki obraz zostaje zarysowany w krakowskim spektaklu. Jednocześnie Wiśniewski bardziej interesuje się stanem czterech kobiet, które stanowią centrum wydarzeń, podczas gdy mężczyźni (w tym także tytułowy Płatonow) są tylko pretekstem, reflektorem wyzwalającym dalsze części analizy. Pomysł bardzo interesujący ("Płatonow" bez Płatonowa?), ale niestety jakby nie do końca przeprowadzony. Przede wszystkim spektakl razi pewną niekonsekwencją. Wiśniewski nakłada na czechowowską strukt