„Płatonow" Antona Czechowa w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Śląskim w Katowicach, pokaz w ramach 63. Kaliskich Spotkań Teatralnych. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Mamy oto jadalnię w majątku Generałowej (znakomita Anna Kadulska), scena pierwsza, akt pierwszy. No i co? – pyta Nikołaj (wybitna rola Mateusza Znanieckiego) niedwuznacznie łapiąc ją za rękę. Nic. Nudno – odpowiada Anna Wojnicew.
Powoli zacznie się schodzić towarzystwo i Siergiej z żoną, i pozbawiona poczucia humoru Maria, będą Głagoliewowie, z których jeden właśnie przybył z Paryża, gdzieś tam raz czy drugi pojawi się Osip. Jednego jednak, najbardziej wyczekiwanego gościa - brak. Płatonow, och - Płatonow… Jak się zjawi, to wreszcie ta nieznośna nuda minie, wreszcie w majątku zacznie się coś dziać NAPRAWDĘ, przy Płatonowie nawet upokarzający brak pieniędzy, ci nieznośnie rezonujący nad uchem wierzyciele przestaną przeszkadzać. Wszystko się zmieni, jak Płatonow przyjedzie, jest już w drodze – radość panuje w dworze, już niedługo, już zaraz będzie. Nie przybył jednak. Cóż, majątek – jak wiemy - trafia na licytację, ale lokatorzy mogą mieszkać jeszcze nawet Bożego Narodzenia, zawsze to coś, a jak Bugrow zaprotestuje weksle, to niech sobie protestuje… Osipa tylko jakoś szkoda. Niby zasłużył na swój los, ale – szkoda…
O czym jest ten Płatonow bez Płatonowa? Nasz biedna Maria (Agnieszka Radzikowska) w którymś momencie – w bardzo pięknej i poruszającej scenie - zadaje kilka prostych pytań, które giną niesłuchane przez to coraz bardziej pijane i pogrążone w nieistotności towarzystwo. Chyba właśnie najbardziej o tym.
Oglądamy olśniewające, wspaniale zagrane, gorzkie jednak i bardzo bolesne przedstawienie. Pomyślałem w pewnym momencie, że Płatonow nie boli tutaj jednak Płatonowa, boli – nas. Nieczęsto z takim bólem wychodzi się z teatru.