- Jeśli poważnie mówimy o tym, że chcemy mieć operę przez duże O, to to musi kosztować. I przed taką deklaracją nie da się uciec, bo pójście na łatwiznę zawsze widać - mówi dyrektor Marek Szyjko w rozmowie z Dariuszem Pawłowskim z Polski Dziennika Łódzkiego.
Czuje się Pan już dobrze w Łodzi? - Zawsze miałem z Łodzią związane dobre myśli, mimo że ostrzegano mnie, iż to miasto robiące przygnębiające wrażenie. Może jest to związane z tym, że Łódź była pierwszym miastem, do którego pozwolono mi jako nastolatkowi samodzielnie przyjechać. Kojarzyła mi się więc z początkiem osobistej wolności. Teraz widzę w niej coraz więcej interesujących i wartościowych rzeczy. A w Teatrze Wielkim? Jak ocenia Pan po kilku miesiącach dyrektorowania jego kondycję? - Staram się unikać odniesienia do tego, co jest związane z przeszłością i z moimi poprzednikami. Dlatego że jeśli rozpoczynamy pracę i stoi przed nami pewna wizja, to po pierwsze trzeba wykonywać jak najmniej zwrotów do tyłu, a po drugie jeśli ustawiamy się w opozycji do tego, co było ledwie pół roku temu, to ograniczamy sobie to, do czego dążymy w przyszłości. Nie jest tylko chwytem reklamowym mówienie o tradycji Teatru Wielkiego i mo