"Zagram Ci to kiedyś..." nie jest wyłącznie opowieścią kompozytora, ale aktywnego uczestnika i współtwórcy polskiej kultury. Jego świetne anegdoty pokazują rzecz, wydawałoby się, banalną: że za arcydziełami czy ważnymi zjawiskami artystycznymi stali ludzie z krwi i kości. Ale, co chyba znacznie ważniejsze, pokazują też, jacy to byli ludzie i w jakich żyli czasach - o książce Jerzego Illga i Stanisława Radwana pisze Szymon Kazimierczak w Teatrze.
Od lat słychać było głosy, że powstanie tej książki stanowi wyższą konieczność. Że ktoś w końcu musi usiąść ze Stanisławem Radwanem i po prostu spisać wszystko, co ma do powiedzenia. Nie tylko przez wzgląd na jego wybitną muzykę, która sama w sobie zasługuje na kilka osobnych książek. Sprawa, jak twierdzili zainteresowani takim wywiadem rzeką, jest poważniejsza: Radwan jest przecież kimś znacznie więcej niż wyjątkowym kompozytorem. To, argumentowali, jedna z kluczowych osobowości polskiej kultury ostatnich kilku dekad, człowiek, którego wpływ na tę kulturę - zwłaszcza na teatr - był przemożny i którego wspomnienia, spisane i zebrane w jednym tomie, przyniosłyby może więcej pożytku niż niejedna rozprawa o historii współczesnego teatru polskiego. Bodaj najgorętsze apele formułowali ludzie z licznego grona artystów, którzy mieli szansę z Radwanem współpracować: Teatrolodzy drodzy, drodzy ludzie - korzystajcie z Radwana,