W spektaklu "Wymazywanie" według monologu Thomasa Bernharda Krystian Lupa doprowadza do ekstremum towarzyszące mu od lat pytanie: czy mamy prawo zajmować się osobistymi rozterkami, gdy historia zmiata z powierzchni ziemi miliony? Wieczór z teatrem Lupy to zgoda na poddanie się powolnemu procesowi - o telewizyjnej wersji przedstawienia pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Telewizyjnej.
Ze wszystkimi konsekwencjami, niedogodnościami i duchowymi zdobyczami. Reżyser przerzuca na widza własne wątpliwości. Daje mu odczuć szarpaninę, jaką toczy z pytaniami ostatecznymi. W "Wymazywaniu" przez kilka godzin podkręca rozedrganie Franza Muraua rozliczającego się z własną przeszłością i historią Austrii. Ten intelektualista, filozof i nauczyciel wciąga odbiorców w kołowrót narcystycznych obsesji. Egocentryczny i skrupulatny bada każdy szczegół swojej biografii. Wszystko ma znaczenie, wszystko warte jest przywołania. Chodzi o niebagatelną stawkę - o znalezienie przyczyn własnego nieprzystosowania impotencji twórczej i wyolbrzymionego poczucia odpowiedzialności za naród, historię i ludzkość. Czy zawinił ojciec ukrywający nazistów w altance? Czy romansująca z kardynałem Spadolinim matka? Potworny szczebiot siostrzyczek, a może nieodpowiednie do wieku lektury? Franz szuka, tropi, śledzi, przytłacza swojego ucznia Gambettiego niekończącym