W programie PiS mowa o przyznawaniu przez specjalną komisję "statusu artysty zawodowego". Czy to kolejny krok w stronę otwartej cenzury w Polsce? Nie. Ale ten stary już pomysł nie jest wolny od wad - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Pomysł ustawy o "statusie artysty zawodowego" wraca co jakiś czas w przekazie PiS od co najmniej dwóch lat. Mówiąc najkrócej, chodzi o to, by artyści zarabiający mniej niż określona kwota mieli prawo do specjalnych warunków ubezpieczenia zdrowotnego i społecznego - do dopłat do składek ZUS. W języku PiS "status artysty" to "status uprawnionego do specjalnych warunków ubezpieczenia". A ponieważ trudno nieraz ustalić, kto z punktu widzenia prawa jest artystą - nie ma "dyplomowanych" pisarzy, a wielu artystów wizualnych, muzyków czy reżyserów nie ukończyło studiów kierunkowych - miałaby o tym decydować specjalna komisja, oceniając dorobek kandydata. Takie komisje miałyby działać przy stowarzyszeniach branżowych, które współpracowałyby z ministerstwem. Wbrew twitterowym rewelacjom powielanym m.in. przez "Dziennik Gazetę Prawną" ani w programie PiS, ani w przesłanym stowarzyszeniom twórczym projekcie ustawy nie ma mowy o tym, że "kto weryfikacji