„Piotruś Pan” wg Jamesa Matthew Barrie’ego w adaptacji i reż. Anny Ilczuk w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.
Oczywiście to wielka frajda dla młodej publiczności, kiedy aktor szybko przemieszcza się na linie pod sufitem widowni, korzystając ze zmodyfikowanej metody, znanej już w teatrze antycznym jako deus ex machina. Jednak nie tylko i nie przede wszystkim w tym rzecz. Opowieść o przygodach Piotrusia Pana (Marcin Sztabiński), pełna magii, zwrotów akcji, sugestywnych postaci, ale i zadumy nad światem uczuć wieku dorastania, może zadowolić każdego.
Anna llczuk ma do tego dobrą rękę, dość przypomnieć jej niedawny sukces w warszawskim Teatrze Powszechnym („Ronja, córka zbójnika"). I tym razem, prostymi środkami, polegając zwłaszcza na aktorskich metamorfozach, konstruuje spektakl, który czytelnie przekazuje przestanie dzieł klasyki dziecięcej. To historia o chłopcu, który nie chciał dorosnąć, czyli o każdym i każdej z nas, tęskniących do krainy dzieciństwa i nieposkromionych możliwości wyobraźni. To o tych wszystkich, którzy lękają się dorostości i odpowiedzialności.
Aktorzy Dramatycznego sprawdzają się w konwencji nieustannej przemiany z postaci w postać znakomicie, bawiąc się i przeżywając wielką przygodę razem z widzami. Kolejne w Warszawie udane przedstawienie dla młodszych w teatrze dla starszych.