- Znając legendy o tym, jak się współpracuje z Janem Klatą jako reżyserem, myślałem, że to będzie ciężki dla nas czas. Czas, umówmy się, wielkiej próby. Zdziwiłem się - mówi Piotr Sieklucki, twórca i dyrektor Teatru Nowego Proxima, w rozmowie w Dzienniku Polskim.
Marek Kęskrawiec: Piotrze, za twoją sprawą powrócił do Krakowa Jan Klata, były dyrektor Starego Teatru. Na dodatek pojawił się na twojej scenie wraz z Moniką Frajczyk, Małgorzatą Gorol, Bartoszem Bielenią i Marcinem Czarnikiem, czyli czworgiem zbuntowanych, byłych już aktorów Starego. Czy to jakaś prowokacja? Piotr Sieklucki: Niezamierzona. Do naszego spotkania doszło zaraz po tym, jak Jan przestał być dyrektorem narodowej sceny, w dość ciężkim dla niego momencie. Zaprosiłem go wtedy do naszej kawiarni i zadeklarowałem, że nawet jeśli na wzór Teatru Polskiego w Podziemiu trzeba będzie robić podobny model Starego, to nasze drzwi są otwarte. Ostatecznie Jan Klata na własnych, a nie podziemnych warunkach, został naszym reżyserem. Dzięki zaangażowaniu w Teatr Nowy strategicznego mecenasa i Fundacji Kultury Cracovia Genius Loci udało się sfinansować tę produkcję. Na stronie internetowej teatru przeczytałem w zapowiedzi sztuki, że "twórcy chcą