- U nas chce się odwoływać dyrektora, bo zaciąga długi, ale już zapomina się o tym, że teatr jest strukturalnie niedofinansowany - rozmowa z Piotrem Rudzkim, kierownikiem literackim Teatru Polskiego we Wrocławiu, w portalu Krytyki Politycznej.
Dawid Krawczyk: Który to już raz Krzysztof Mieszkowski ma pożegnać się ze stanowiskiem dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu? Piotr Rudzki: Tyle razy próbowano go odwołać, że już nie pamiętam dokładnie. Pamiętam za to, kiedy ta nasza walka o teatr się zaczęła. Kiedy dokładnie to było? - W grudniu 2007, już w drugim roku naszej pracy. I nie chodziło wtedy tylko o odwołanie Mieszkowskiego. W gruncie rzeczy miała odejść cała ekipa, która przyszła z nim do tego teatru. Dlaczego? - Powody zawsze były ekonomiczne. U nas chce się odwoływać dyrektora, bo zaciąga długi, ale już zapomina się o tym, że teatr jest strukturalnie niedofinansowany. Swoją drogą w pierwszym roku zadłużenie wynosiło 800 tysięcy, a w tym udało się zejść do 330 tysięcy, więc nawet na tym polu mamy jakieś osiągnięcia. Marszałkowie i dyrektorzy wydziału kultury zmieniali się przez te dziesięć lat, ale wszyscy mieli podobne podejście do teatru.