- Śpiewanie jest wpisane w ten zawód, a ja je bardzo lubię. Akurat tak się szczęśliwie złożyło, że dostałem szansę lata temu, aby się wykazać - mówi Piotr Machalica.
Czy fakt, że Pana ojciec Henryk był aktorem i w momencie, kiedy musiał Pan wybierać zawód starszy brat Aleksander też był już w szkole aktorskiej, zadecydowało, że i Pan wybrał tę drogę? - Oczywiście to, że od dziecka kręciliśmy się przy teatrze, miało na mnie jakiś wpływ, ale gdy byłem dorastającym chłopakiem, w ogóle o aktorstwie nie marzyłem. Kiedy zdałem maturę, pomyślałem, że jednak spróbuję. I tak się złożyło, że za pierwszym podejściem zdałem i miałem dzięki temu cztery lata wspaniałego czasu studenckiego. Wiedziałem, że ukończenie szkoły aktorskiej niczego nie gwarantuje: ani kariery, ani sławy, ani nawet pracy. Byłem świadomy, jak to wygląda, ponieważ przypatrywałem się od dziecka ojcu i widziałem jaki ten zawód bywa dziwny, niesprawiedliwy i jak dużo trzeba mieć szczęścia i talentu. Wiedziałem też, że trzeba dużo pracować, aby cokolwiek osiągnąć. Chociażby satysfakcję. Jak liczny jest aktualnie aktors