- Skutkiem tego listu jest to, że faktycznie tych scen ostrej pornografii podobno w tym spektaklu nie ma. Albo list był skuteczny, albo była to prowokacja, artystyczna lub polityczna - mówił minister kultury Piotr Gliński w TVN 24 w "Faktach po Faktach", odnosząc się do awantury wokół spektaklu "Śmierć i dziewczyna".
- Jest to jakieś niebywałe nieporozumienie. Ja zająłem stanowisko w kwestii oceny zapowiedzi spektaklu teatralnego, w których to zapowiedziach zarówno ze strony dyrekcji teatru, jak i pani reżyser spektaklu padały sformułowania bardzo bulwersujące. Mianowicie ci państwo twierdzili, i na to są dowody, że chcą przedstawić na scenie publicznego teatru, za publiczne pieniądze, mówiąc bardzo delikatnie, twarde porno, z wykorzystaniem zaangażowanych za publiczne pieniądze aktorów pornograficznych - mówił Gliński. Pytany o zarzuty, że zastosował cenzurę prewencyjną, mówił: - Widziałem to, co jest napisane na stronie internetowej Teatru Polskiego we Wrocławiu. A następnie zacytował zapowiedź spektaklu. - Nie zastosowałem cenzury. Chodziło o to, by nie bulwersować społeczeństwa jeszcze bardziej - podkreślał. Zaznaczył, że zwróciło się do niego w tej sprawie tysiące zbulwersowanych zapowiedziami spektaklu ludzi. - Nie była to cenzura prewencyjn