Piotr Beczała zaśpiewa partię Jontka w spektaklu reżyserowanym przez Mariusza Trelińskiego w Wiedniu. Premiera w sobotę. Z artystą rozmawia Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Światowej sławy polski tenor Piotr Beczała opowiada, dlaczego przez siedem lat zabiegał, by doprowadzić w Wiedniu do wystawienia opery Moniuszki. Jacek Marczyński: Gdy w różnych miejscach na świecie wymieniał pan nazwisko Stanisław Moniuszko, jakie były reakcje? Piotr Beczała: Na ogół traktowano jako nazwisko nowe, choć oczywiście wśród ludzi w różny sposób związanych z operą niemal każdy coś o nim słyszał. Zarówno "Halka" , jak i "Straszny dwór" nie są hasłami obcymi, ale to jednak taka wiedza z Wikipedii. Od jakiś dziesięciu lat w wielu teatrach zacząłem rozdawać partytury. Niestety, nie było dobrych nagrań "Halki", a trudno wzbudzić poważniejsze zaciekawienie widokiem samych nut. Dyrygent się nimi zajmie, ale dyrektorzy zarządzający teatrami raczej nie, wielu z nich nie umie czytać nut, a to oni trzymają władzę. Podczas swoich recitali śpiewa pan też pieśni Moniuszki. - Z muzyki polskiej wybieram przede wszystkim