Obawy, jakie żywiłem po drugiej edycji "Plebiscytu Archimedesa" - poczęły się sprawdzać podczas trzeciego wieczoru konkursowego. Ten, z pewnością świetny pomysł popularyzacji wielkich (pod różnymi względami) postaci historycznych - zdradza już w kolejnych realizacjach tendencje schematyczne, bo nawet drobne zmiany układu scenariusza nie zdołały osłonić szkieletu programowego, który wciąż pozostaje bez zmian. I jeśli mnie osobiście nie razi ogólny zarys np. Turnieju miast ("Zawsze w niedzielę"), gdzie odmienność narzuca po prostu inny klimat współzawodniczących z sobą miejscowości, przy podobnych szufladkach danej konkurencji - to w przypadku "Plebiscytu Archimedesa" kopiowanie głównych scen scenariusza wytwarza przy odbiorze całości coś z natrętnego wrażenia monotonii. Te stałe próby komentarza Dziennika TV anno x, owe fragmenty dramatyczne na jedno kopyto, czy sposoby zaznajamiania z życiorysem bohaterów gry - zaczynają już niecierpliw
Tytuł oryginalny
Piórkiem po teleekranie
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska Nr 38