"Król Roger" Karola Szymanowskiego w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Wspaniałe symboliczne dzieło Karola Szymanowskiego z librettem Jarosława Iwaszkiewicza po raz trzeci zainteresowało naszego czołowego reżysera operowego Mariusza Trelińskiego. Można przypuszczać, że czwartego "Króla Rogera" w jego inscenizacji już nie będzie, bo pomysły się wyczerpały. Novum są pigułki, które połyka tytułowy bohater, obficie popijający kranówką. Warto jednak zobaczyć kosmiczny akt III, w którym zdigitalizowane projekcje Bartka Maciasa dokładające się do dekoracji Borisa Kudlićki robią fantastyczne wrażenie. Podporą opery są znakomici polscy śpiewacy: Arnold Rutkowski w roli Pasterza, Tomasz Rak jako Edrisi i Łukasz Goliński w roli Rogera. Doskonale radzi sobie orkiestra pod batutą Grzegorza Nowaka, dziwne natomiast, że reżyser w zasadzie wyeliminował wizualnie chór, który brzmi jak z nagrania. W związku z tym przedstawienie jest kameralne i trochę przypomina wizualnie mrocznego Bonda z Danielem Craigiem.