Jeżeli bierze się w adaptatorskie i reżyserskie ręce wielką powieść, jeśli na dodatek wybór pada na dzieło Fiodora Dostojewskiego, to zakładam, że ktoś, kto tego wyboru dokonuje, ma coś istotnego do powiedzenia. Zakładam, że nie poprzestanie na przedstawianiu treści utworu tym, którzy jeszcze się z nim nie zapoznali lub też nie mają wcale ochoty na zadzierzgnięcie takiej znajomości. Wciąż wierzę, że teatr, przemawiając głosem sceny, powinien wchodzić w przestrzeń dyskursu budowanego na fundamencie literatury. Wielkiej literatury. Gdybym nie wierzyła, nic by mnie nie obchodziło, jak Andrzej Wajda zrobił Biesy, Nastazję Filipownę czy Zbrodnię i karę. Nie pomyślałabym nawet, żeby przyjść do teatru i oglądać, jak Krzysztof Zaleski opowiada swoim spektaklem o rodzinie Karamazowów. A jednak pomyślałam i przyszłam ufając, że potraktuje się mnie poważnie. No i nie ukrywam - jestem zawiedziona, chociaż w sumie przedstawienie niebrzydkie: ba
Tytuł oryginalny
Pigułka
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 120