- Chińczycy uważają, że nasi aktorzy zachowują się naturalniej na scenie niż oni w życiu i taki styl bycia jest ich marzeniem: bycie naturalnym, swobodnym, mówienie o swoich problemach, śmianie się i płakanie - reżyser Grzegorz Jarzyna opowiada o światowej premierze "Dwóch mieczy" w Pekinie, w rozmowie z Jackiem Cieślakiem w Rzeczpospolitej.
RP: Czy praca w Chinach to konsekwencja pana fascynacji Wschodem, co wyraziło się już w debiutanckim "Bziku tropikalnym"? Grzegorz Jarzyna: W "Bziku tropikalnym" były postaci chińskich sprzedawców opium! Chiny interesowały mnie wtedy ze względu na przebiegający przez nie szlak komunikacyjny ponieważ jeździłem Koleją Transsyberyjską - to był najtańszy sposób na wjazd do Azji. Ważna była dla mnie też opera pekińska, na której swój styl oparł Jerzy Grotowski. Zastanawiałem się, o co mu chodzi w koncepcji "teatru ubogiego". Ale nie ukrywam, że od Chin bardziej interesowała mnie Azja Południowo-Wschodnia, a przede wszystkim Indonezja. Czym się różni od Chin? - Tam, gdzie ja lubiłem jeździć - jednostka ma szansę na indywidualny rozwój. W Chinach najważniejsze jest państwo i autorytarna władza, co wynika z długiej historii tego kraju. Nie ceni się emocji, nie należy ich okazywać. To w sferze oficjalnej, bo w muzeum czy w oceanarium wszyscy