"Tańcz mnie. Cohen" w reżyserii Sławomira Gaudyna w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Katarzyna Bolec na blogu Ona recenzuje.
Na scenografię monodramu "Tańcz mnie. Cohen" w reżyserii Sławomira Gaudyna składają się biurko, łóżko i nocny stolik z okładką płyty Marleny Dietrich. Zegar na ścianie scenicznego pokoju wskazuje czwartą nad ranem - zupełnie jak w kultowej piosence kanadyjskiego pieśniarza.Od pierwszych chwil spektaklu Cohen (Robert Żurek) jawi się jako dojrzały artysta ubrany w charakterystyczny prochowiec i kapelusz. Nie jest to pierwsze spotkanie Gaudyna z twórczością legendarnego barda - reżyser podczas pracy nad przedstawieniem Pieśni miłości i nienawiści otrzymał prawa do wykorzystywania wierszy, piosenek i listów od samego Leonarda Cohena. I wykorzystał je nader skwapliwie. W rzeszowskim spektaklu warstwa tekstowa wydaje się momentami dominować nad dźwiękową i wizualną. Monologi Roberta Żurka dotyczące relacji z kobietami, pracy twórczej, stosunków międzyludzkich niosą wartościowe treści, lecz są przydługie i zaburzają dramaturgię spektaklu. Fragm